Peryskop Kultury

VOO VOO BROWAR OBYWATELSKI TYCHY 2021

Autor zdjęć: Tomek Staszewski Photographer

To była muzyka przez duże M. Miałam wielką przyjemność uczestniczyć w niezwykłym wydarzeniu. Otóż w ramach projektu Tichauer Music, w Browarze Obywatelskim w Tychach, odbył się pierwszy koncert w tym cyklu. Pierwszy i jakże spektakularny. Voo Voo, bo o nich mowa, wystąpili w sprawdzonym od lat składzie: Wojciech Waglewski (gitara, śpiew), Mateusz Pospieszalski (saksofon, klawisze, śpiew), Michał Bryndal (perkusja), Karim Martusewicz (bas) oraz Piotr Chołody (stylofon i inne przeszkadzajki, które przeszkadzajkami nie są a wzbogacają brzmienie). Panowie grają wspólnie od lat, co było widać i słychać. Ich profesjonalizm wspiął się już na takie wyżyny, że wyżej chyba się nie da, choć…potencjał jeszcze jest.

Muzycy świętują w tym roku 35-lecie swojej działalności. I koncert w Browarze Obywatelskim był tego emanacją. Usłyszeliśmy różne piosenki z przestrzeni tych lat, kiedy to zespół w różnych składach ciągle zaskakiwał nas swoimi kompozycjami, kiedy mogliśmy obserwować coraz to nowe brzmienia i choć nigdy nie komponowali przebojów, to przecież nucimy wiele ich utworów. Wojciech Waglewski miał z czego wybierać.

Trzeba tu wspomnieć o nietypowej, jedynej w Polsce scenie 360 stopni w zaadoptowanej Zabytkowej Słodowni wspomnianego kompleksu. Była to niecodzienna sytuacja dla zespołu, z którą jak zwykle z dużym poczuciem humoru, artyści świetnie sobie poradzili.

Koncert rozpoczął się w ciemności, jakby przy lampce nocnej, cichutkimi szelestami miotełek perkusisty, który powoli się rozkręcał. Rozświetlało się też światło i na scenę weszli pozostali członkowie zespołu, aby wykonać pierwszy numer, zakończony prawdziwym wybuchem dźwięków. Lider przedstawił swoich kolegów i się zaczęło.

Wśród zaprezentowanych utworów nie zabrakło chyba najbardziej rozpoznawalnego utworu grupy pt. „Nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic”, który wykonali przy czynnym udziale fanów. Była „Flota zjednoczonych sił”, „Się poruszam”, który akurat tutaj jako jedyny nie wzbudził mojego entuzjazmu. Usłyszeliśmy też „Mam głęboko”. To tylko niektóre tytuły. Ale nie chodzi tu przecież o jakieś wyliczanki. Chodzi o muzykę, która grała „pierwsze skrzypce”. Tekstu było niewiele. Tekst wszyscy znamy. Za to muzyka rozbrzmiewała we wszystkich swoich odsłonach, w jakich tworzą muzycy Voo Voo: rockowej, jazzowej, folkowej i każdej innej, kreowanej w nieograniczonych ramach ich wyobraźni.  Każdy utwór był wzbogacony w stosunku do nagrań studyjnych dzięki perfekcyjnie wykonywanym solówkom. Waglewski szalał na gitarze, wykonując prawdziwą ekwilibrystykę, Michał Bryndal z determinacją uderzał w bębny, wtórował mu Piotr Chołody, idealnie „wchodząc” w odpowiednich momentach ze swoimi instrumentami. Ale prym wiódł oczywiście Mateusz Pospieszalski, który dwoił się i troił, grając na dwóch (chyba) saksofonach, klawiszach i udzielając się głosowo bardzo spektakularnie. I biegał po scenie, bawiąc publiczność, zgromadzoną wokół.

Przez cały czas trwania koncertu widać było niezwykłe zgranie artystów, którzy bawili się dźwiękami między sobą i pokazywali jak dobrze czują się w swoim towarzystwie. Wszystko to udzielało się całej sali. Zespół improwizował dużo i słychać było ogrom dźwięków, ale było to bardzo uporządkowane. Nie odnosiło się wrażenia chaosu. Można tego słuchać bez końca.

Po olbrzymim aplauzie wykonali jeden bis a ze sceny schodzili przy stojącej publiczności, która gromko klaskała.

Następnym wykonawcą w ramach projektu Tichauer Music będzie grupa Raz Dwa Trzy.

 

Anna Porębska