CZARNA KOMEDIA

CZARNA KOMEDIA REŻ. MIROSŁAW GRONOWSKI 2024

Źródło: Teatr STU

Krakowski Teatr STU to mój ulubiony teatr. Widziałam tam mnóstwo spektakli. Począwszy od tych bardzo poważnych, arcyważnych jak „Biesy” Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego, poprzez nieco mniej spektakularne, ale równie ważne, jak „Scenariusz dla trzech aktorów” Bogusława Schaeffera w reżyserii Mikołaja Grabowskiego aż po całkiem lekkie, odprężające i rozbawiające jak „Kogut w rosole” według scenariusza i w reżyserii Marka Gierszała. Zawsze byłam zachwycona !

 

Aż do teraz. Po kilku latach mojej nieobecności w tym jakże przyjaznym widzom miejscu postanowiłam wybrać się na komedię. Na „Czarną komedię”. I po raz pierwszy ku mojemu zaskoczeniu wyszłam z teatru rozczarowana. To komedia, którą napisał Peter Schaffer a wyreżyserował Mirosław Gronowski. I choć pomysł sztuki jest znakomity to całość niezbyt śmieszy i nawet nie pomagają aktorzy robiący co mogą, żeby rozbawić publiczność.

 

Tak. Pomysł świetny bo kiedy na scenie gasną światła to aktorzy zachowują się tak jakby było ono zapalone. I odwrotnie podczas gdy scenę zalewają światła wówczas bohaterowie występujący na scenie chodzą „jak we mgle” udając, że jest ciemno.

 

Cały czas czekałam, że wydarzy się coś spektakularnego, że publiczność wraz ze mną wybuchnie śmiechem. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Fabuła nie powala. Dialogi nie są lotne a czasami odnosiłam wrażenie, że pisane jakby na siłę. Wiele wątków jest niepotrzebnych i irytujących. A na scenie momentami panuje chaos choć nie taki jakiego byśmy sobie życzyli biorąc pod uwagę okoliczności.

 

Aktorzy – im starsi tym lepsi. Nie wiem, czy to kwestia doświadczenia czy talentu ale naprawdę prawdziwym popisem okazała się gra najstarszego uczestnika tej historii – doskonałego krakowskiego aktora Andrzeja Róga w roli elektryka –  filozofa – znawcy sztuki o nazwisku Schuppanzig. Był tak naturalny, że po prostu stał się alfą i omegą w dziedzinie sztuk wszelakich, niezwykłym erudytą w ciele skromnego pracownika elektrowni.

 

Nieźle tez poradziła sobie Magdalena Walach. Jej Panna Furnival to nieco zakompleksiona pani z pretensjami. Ona potrafi znaleźć wady u innych ale u siebie ich nie dostrzega. Hipokryzja Panny Furnival wychodzi na jaw kiedy ta się upija. A Magdalena Walach dobrze to pokazuje.

 

Krzysztof Pluskota zaś wcielający się w sąsiada głównego bohatera, Harolda Gorringe’a potrafi zmienić się swą grą od melancholijnego, zagubionego romantyka po ekspresyjnego, nieustraszonego faceta.

 

I jeszcze jeden człowiek zasługuje na uznanie. Jest nim Wojciech Leonowicz kreujący postać Pułkownika Melketta. Wybuchowego, podejrzliwego a w gruncie rzeczy tchórzliwego.

 

O młodych aktorach niestety nie modę powiedzieć wiele dobrego. Główny bohater Brindsley grany przez Bartosza Cwalińskiego jest nijaki podobnie jak jego narzeczona Carol (Katarzyna Cichosz). Joanna Pocica (Clea) chyba trochę przeszarżowała z dynamiką przekazu.

 

Szczerze mówiąc miałam ochotę wyjść w pewnym momencie…Nie polecam.

 

Anna Porębska

 

 

CZARNA KOMEDIA Read More »