Peryskop Kultury

EMILIA PEREZ REŻ. JACQUES AUDIARD 2024

Źródło: Instytut Kultury Miejskiej

Właściwie nie bardzo miałam ochotę na oglądanie filmu „Emilia Perez” w reżyserii Jacquesa Audiarda. Głównie dlatego, że to musical. I choć bardzo lubię ten gatunek to kto dziś robi musicale takie jak choćby Bob Fosse. Jednak skusiłam się i to była dobra decyzja. I podobnie jak akademicy z Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, nie przyznałabym aż 13 statuetek zgodnie z nominacjami, lecz przyznaję, że to bardzo dobry film.

 

Przede wszystkim chylę czoła przed reżyserem, który po mistrzowsku połączył kilka gatunków w jednym. Bo to nie tylko musical. To także dramat, kryminał i…telenowela. Ale nie tandetna, łzawa czy nudna. Trzeba być prawdziwym wirtuozem, żeby łącząc tak niepasujące z pozoru do siebie gatunki i zrobić tak spójną opowieść.

 

A opowieść to dosyć banalna a przy tym trochę nieprawdopodobna. Pewien meksykański boss mafijny Manitas pewnego dnia postanawia spełnić swoje najskrytsze marzenie i stać się kobietą. Nie może jednak zrobić tego sam, gdyż jak sam mówi, w brutalnym świecie kartelu to właśnie on musi być najbardziej bezwzględny, żeby utrzymać się na szczycie. Potrzebuje pomocy. I odnajduje ją w osobie pewnej młodej ambitnej prawniczki Rity (Zoe Saldaña). To ona pomaga mu znaleźć lekarza do dokonania tranzycji i stoi na straży tajemnicy. Finguje śmierć mafiosa i przenosi jego żonę Jessi (Selena Gomez) wraz z dziećmi do Szwajcarii. Oczywiście przy udziale jego wielkich pieniędzy.

 

Wszystko idzie zgodnie z planem, tranzycja się udaje a młoda prawniczka z grubym portfelem otwiera swoją kancelarię w Londynie.

 

Jednak wtedy zaczynają się kłopoty. Manitas już jako Emilia Perez (Karla Sofia Gascón) spotyka niby przypadkiem Ritę. Prosi ją o sprowadzenie żony wraz z dziećmi z powrotem do Meksyku, wiedziona wielką tęsknotą za nimi. Udaje ich ciotkę i zaczyna kontrolować ich życie.

 

Jednocześnie staje się obrończynią wszystkich pokrzywdzonych przez kartele, w których brała udział. Teraz dopiero do jej świadomości dochodzi ile sama zła uczyniła.

 

W sytuacji gdy Jessi rozpaczliwie szuka miłości co pociąga za sobą szereg dramatycznych zdarzeń na wierzch wychodzi prawdziwa natura Emilii. Zaczyna być brutalna, zazdrosna i niebezpieczna.

 

Czołowe w filmie są postacie kobiet. Karla Sofia Gascón, hiszpańska aktorka trans z wielka lekkością, wrażliwością i subtelną kobiecością autentycznie odtwarza rolę tytułowej bohaterki.

 

Największe brawa otrzymuje oczywiście zdobywczyni Oscara za rolę Rity, Zoe Saldaña. Jej talent dosłownie tu rozkwita. Potrafi grać, śpiewać i tańczyć.

 

Jest jeszcze Selena Gomez, bardzo drapieżna, dramatyczna, doskonale radząca sobie w scenach wokalno – tanecznych.

 

A sceny te są niecodzienne, niespodziewane, podkreślające wydźwięk określonych sytuacji. Świetnie dopasowana muzyka Camille oraz Clément Ducol wywołuje silne emocje. Na mnie największe wrażenie zrobiła ekscytująca piosenka „Para” śpiewana z chórem.

 

Fabuła toczy się wartko. Nie ma miejsca na nudę.

 

Anna Porębska